Begla Begla
422
BLOG

Spotkaliście ducha?

Begla Begla Rozmaitości Obserwuj notkę 5

Ja chyba tak ...

Pierwsze doświadczenie:

Rzecz się działa w 1985 albo 1986 roku, w Bielsku-Białej. Mieszkałam w internacie, w pokoju było nas 6 dziewcząt (wtedy albo to była I albo II klasa technikum a dokładnie Liceum Plastycznego). Obok nas w pokoju mieszkały dziewczyny z technikum włókienniczego, między innymi Anka (nazwiska nie pomnę). No i któregoś dnia Anka opowiadała nam jak wywołuje duchy. Oczywiście postanowiłyśmy też uczestniczyć w takim seansie. Anka do nas przyszła koło północy. Miałyśmy w pokoju kwadratowy stolik, potrzebny był też zwykły talerzyk. Na stoliku napisałyśmy w takim półkolu wszystkie litery i cyfry a na talerzyku strzałkę. Chyba użyłyśmy kredki do oczu. Anka zaczęła wywoływać ducha (chyba to miał być Mickiewicz), no i jej się udało. Trzymała palce od góry na talerzyku (odwróconym dnem do góry). Niestety duch nie ruszał talerzykiem (nie przesuwał po literkach) - tylko talerzyk tak jakby drgał. W końcu doszłyśmy do tego, że przez pomyłkę nie wpisałyśmy jednej litery. Po uzupełnieniu - talerzyk zaczął się przesuwać. No i zadawałyśmy jakieś głupie pytania a duch nam odpowiadał poprzez wskazywanie strzałką na litery. Błyskawicznie się ten talerz przesuwał. Pamiętam, że spytałam gdzie jest mój parasol (bo się zgubił), pytałam też kim będzie mój mąż (odp.górnik) itd... Szczerze mówiąc myślałam, że to Anka przesuwa tym talerzem, więc sama postanowiłam nim ruszać. Mniej więcej to wyglądało tak, że trzymało się palce (opuszki) obu dłoni na talerzu i wtedy on się przesuwał - rzeczywiście sam się przesuwał i to dosyć energicznie, ale jak się odrywało palce od niego to się zatrzymywał. Był taki moment, że talerz zawisnął mi na skraju blatu stołu i na 100% środek ciężkości był poza blatem - ale trzymałam na nim ręce i wisiał tak na skraju. Duch mi podyktował taki wiersz: to u Boga masz co bliźniemu dasz. Tyle pamiętam, wiem, że długo go potem nie mogła Anka odwołać. Chyba z 2 godziny jeszcze pisał i pisał.

Po jakimś czasie wyspowiadałam się z tego, ksiądz bardzo mnie obsztorcował i uświadomił jakie to było niebezpieczne. Byłyśmy strasznie głupie.

Drugie doświadczenie:

W tym roku w kwietniu (16.04.2013) zmarł mój najukochańszy tata. W dniu pogrzebu wieczorem siedziałam późno w nocy w salonie (sama byłam, mąż i córka spali). Byłam bardzo przygnębiona. To nie jest tak, że jak się jest Katolikiem to zawsze ma się taką wielką i niezłomną wiarę. Nie wiem jak inni, ale ja czasami doświadczam zwątpienia - zwłaszcza w takich sytuacjach gdy wydarzenia w moim życiu jawią mi się jako wybitna niesprawiedliwość i straszne nieszczęście. I tak jakoś chciałam się podnieść na duchu i umocnić w swojej wierze, że gdzieś tata jest blisko, że nadal żyje ale jako duch. Pomyślałam i poprosiłam go w duchu żeby dał mi jakiś znak. Siedziałam sama i oglądałam bezmyślnie TV, w końcu przypomniałam sobie, że jako nastolatka czytałam taką książkę "Życie po życiu" - autora Moody (ale nie jestem pewna). No i postanowiłam znaleźć tą książkę w necie, ale pokazał mi się film Życie po życiu na Youtube. No to weszłam na Youtube i oglądam ten film. Na Youtube jest tak, że po prawej stronie zawsze pokazują się dodatkowe filmy o podobnej tematyce i tam było takie zdjęcie zakonnicy i informacja, że po śmierci jej ciało dalej jest jak za życia. No i tak jakoś mnie kusił ten film, żeby też go kliknąć, a tu już chyba jakaś 2 w nocy była, zmęczona byłam okrutnie. No ale w końcu dałam pauzę tego Życia po życiu i kliknęłam ten film o zakonnicy.

Był to film o Bernadetcie Soubirous. Byłam strasznie padnięta i tak oglądałam ten film, nie był jakoś szczególnie porywający, zwłaszcza takie fragmenty o tym jak Jej robili zdjęcia (jak Ją ustawiali itd..) i jak wyglądało jej życie i w zasadzie już już miałam ten film wyłączyć gdy w filmie padły słowa, że trafiła do szpitala i po 3 tygodniach choroby zmarła w szpitalu 16 kwietnia. No nie powiem, aż mi krew zamarła w żyłach.

Wyłączyłam komputer i poszłam spać....

Wiem, że teoretycznie rzecz biorąc mógł być to najzwyklejszy zbieg okoliczności. Nawet sprawdziłam, kto jeszcze ma taką datę śmierci jak mój tatuś (w zasadzie tak na pierwszy rzut znalazłam tylko Bernadettę Soubirous i jeszcze jakiegoś duchownego),  wychodząc z założenia, że jeśli to w miarę "popularna" data śmierci - to może bardziej uzasadnić prawdopodobieństwo zbiegu okoliczności.

Tak wyglądały moje spotkania z duchami, a Wasze?

 

 

 

Begla
O mnie Begla

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości